Odlotowa Ekonomia

Czasy mamy takie jakie mamy, ciągłe zmiany i „te podwyżki, podwyżki” – jak mówi moja sąsiadka, którą spotykam codziennie pod domem spacerując z moim i jej psem… „Panie Robercie, co to będzie: wojna , jajka drogie, mąka w górę znowu poszła, litr oleju rzepakowego prawie 14 zł?”. „Sąsiadko moja, znajoma otworzyła piekarnię na Saskiej Kępie i bochenek chleba kosztuje już 24 zł, a za chałkę trzeba zapłacić 18 zł…”. Wszystko idzie w górę i jak tu żyć? Wyjście jest jedno: należy oszczędzać, jeśli możemy i gdzie możemy. Wszystko podrożało: litr benzyny 6,64 zł , olej napędowy 7,44 zł. Większość obywateli przesiadła się z samochodów do komunikacji miejskiej. 

Zauważam w metrze, że więcej czasu spędzamy teraz patrząc w ekran telefonu. Często robię tam test i sprawdzam, ile osób czyta książki. Wynik jest czasami zerowy: nikt nie czyta poza mną! Moimi najnowszymi lekturami są: „Dzieci Szóstego Słońca‘’ oraz „W co wierzy Meksyk”, publikacje Oli Synowiec. Czytając je, nasuwa mi się pytanie: w co tak naprawdę wierzymy? Nasz osobisty rachunek ekonomiczny ma tu dużo do powiedzenia. Ciągle czyhamy na okazję, „może uda się coś upolować w dobrej cenie?”, to zawsze mówi moja sąsiadka z pieskiem. Warszawa, Gdańsk, Wrocław, czy Kraków mają swoją specyfikę, ktoś może nagle powiedzieć „ciao” i znajdziemy się w mgnieniu oka we Włoszech, gdzie ostatnio przez dwa dni strajkowały stacje paliwowe, przez dwa dni tankowanie nie było możliwe, jedynie coś było czynne na autostradzie, a cena powala za litr. Czy to jest ukłon w stronę elektryczności, która sprawdza się jedynie w mieście? Bo jak tu przejechać nową mazdą elektryczną z zasięgiem tylko na 186 km?